piątek, 2 marca 2012

Michelle Wiliams jako Marylin Monroe - sprawdza się doskonale?

Mój tydzień z Marylin (My Week with Marylin)
Simon Curtis
2012 (Polska)


Michelle Wiliams od kliku filmów staje się coraz bardziej jedną z moich ulubionych aktorek. I chyba nie tylko moich, bo już trzeci raz była nominowana do Oscara (wcześniej za role w Tajemnicy Brokeback Mountain i Blue Valentine). Rola w My Week with Marylin była o tyle trudna, że Marylin Monroe to gwiazda-legenda, o której każdy ma jakieś wyobrażenie, i którą większość z nas kocha za sam fakt, że była nią samą - Marylin (ja tak mam!). Złoty Glob dla najlepszej aktorki zasłużony, brak Oscara - no cóż, nie przegrała z byle kim.
Film zrobiony świeżo i z polotem (a tak sobie napiszę), ogląda się bardzo przyjemnie, pozostaje poczucie niedosytu, a to duży plus (przykładowo przy Żelaznej damie, mimo iż film mi się podobał, nie odczuwam niedosytu czy chęci powtórnego obejrzenia). Nie jest to przecież nawet próba oddania charakteru aktorki czy jej cech osobowości, ani nawet zwyczajów czy sposobu bycia. To w końcu wycinek siedmiu dni z jej życiorysu, na dodatek w Anglii, gdzie dla gwiazdy wszystko było nowe, inne i tajemnicze... Po przeczytaniu kilku książek na temat Marylin spodziewałem się, że w filmie aktorka zostanie przedstawiona jedynie jako kapryśna seksbomba, trochę niezrównoważona blondynka, która żywi się środkami nasennymi i szampanem, a tymczasem ona był zwyczajną kobietą, którą przerażał czasem ogrom stawianych wobec niej oczekiwać, i która pragnęła tylko być zawsze kochana...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz