Patti Smith
Poniedziałkowe dzieci
Czarne, 2012
Zaczynając czytać książkę Patti Smith, a była to pierwsza
moja lektura jakiejkolwiek jej książki, dokładnie tak sobie ją wyobrażałem. Styl w jakim jest
napisana, bardziej sprawozdawczy niż powieściowo-namiętny, ale przyjemny dla
oka, wciągający, goniący opowiadaną historię (pewnie to też zasługa tłumacza).
A niewiele wiedziałem o Patti Smith, w zasadzie nic poza tym, że jest
amerykańską gwiazdą rock and rolla. Zresztą jakiejś strasznej ilości jej płyt
też nie znam, tylko te ostatnie i to, co da się usłyszeć w radio. Jednak z tego
zbudowałem sobie obraz artystki dokładnie taki, jaki przedstawiła ona sama w
Poniedziałkowych dzieciach.
Zaskoczyła mnie historia jej młodości, tego w jaki sposób
została piosenkarka, jaką przeszła do tego drogę – wydawało mi się, nie wiem
dlaczego, że zaczęła być znana tak po prostu, a tu się okazuje, że nie.
Zastanawia historia opisanego związku z Robertem Mapplethorpem, najpierw byli
kochankami, potem okazało się, że nie do końca woli kobiety, a w zasadzie woli
mężczyzn, zarabia na chleb i tworzenie sztuki sypiając z mężczyznami, a w tym
wszystkim ona, niewinna Patti, oddana sztuce i imająca się różnych zajęć, by
przeżyć i tworzyć. Rysowała, pisała, na samym końcu zaczęła śpiewać i grać. Być
może dlatego jest taka w tym co robi – bo jej droga do tego nie była usłana
różami.
Mimo iż w książce autorka z założenia opisuje historię
swojego związku z Robertem, od momentu ich pierwszego spotkania w księgarni
(sklepie?), w której ona pracowała aż do czasu śmierci Roberta, gdy Patti miała
już męża i dzieci, czytając podświadomie skupiałem się głównie na jej postaci.
Niemniej książka jest warta polecenia zarówno tym, którzy szukają ciekawej
historii, tym którzy chcą przeczytać o historii związku tych dwojga, bądź tym,
którzy szukają informacji na temat któregoś z opisywanych dwojga. Ciekawa
proza, polecam!