sobota, 16 czerwca 2012

Na Kołymie jakby nie-kołymsko

Jacek Hugo-Bader
Dzienniki kołymskie
Czarne 2011


Dzienniki kołymskie czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Nawet się zastanawiam, czy nie za bardzo. Nie za bardzo, bo przecież Kołyma kojarzy nam się z niewolniczą więzienna pracą, śmiercią milionów niewinnych ludzi, wieczną zmarzliną i nieprzejezdnymi szlakami. Tymczasem Jacek Hugo-Bader pisze w taki sposób, że czyta się z zapartym tchem, ale nie z przerażenia czy empatii wobec bohaterów i sytuacji, tylko z czystej ciekawości, tak samo jak w książkach kryminalnych czy w romansach. Czytadłach. Trochę mi to przeszkadza, choć sam nie potrafię tego do końca określić. Książka bardzo mi się podoba, historie są ciekawe, często zapierające dech w piersiach. Sposób, w jaki autor prowadzi narrację sprawia, że czyta się na raz. A jednak mam dziwny posmak... Trochę zmieniony obraz Kołymy wobec tego, jaki do tej pory tkwił w mojej głowie po przyswajaniu treści lektur szkolnych i seansach filmowych o podobnej tematyce, złagodzony obrazami, które powstały we mnie w trakcie czytania reportaży Hugo-Badera. No i zazdrość, że on to zrobił, a ja na pewno nie dałbym rady. Nawet nie odważyłbym się spróbować. Nie potrafiłbym rozmawiać z tymi ludźmi, złapać stopa, spać w brudnym hotelu bez łazienki...
Może ta książka jest właśnie dla takich osób jak ja, które nigdy nie odbędą takiej wyprawy i mogą o takich rzeczach co najwyżej czytać, mimo że marzą i zawsze będą marzyć o robieniu takich rzeczy...
Książkę jak najbardziej polecam!!

środa, 6 czerwca 2012

Niezwykle idealny moment niedźwiedzia

 Olga Tokarczuk
Moment Niedźwiedzia
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012



Olga Tokarczuk jest bezwarunkowo moją ulubioną pisarką, uznana przeze mnie już dawno za najlepszą, najlepiej się czytającą i taką, z której literaturą identyfikuję się niemal w całości. A ostatnio wydany tom tylko to potwierdza. Mimo iż nie są to nowe teksty – w większości nie znałem ich wcześniej. Może to nie świadczy o mnie zbyt dobrze: ulubiona pisarka, i nie śledzę jej twórczości w czasopismach. No ale tak się złożyło, że nie.
Moment niedźwiedzia to książka, w której autorka stawia pytania. A pyta o wszystko, bez zbędnych ceregieli i uważania, co sobie ktoś pomyśli. I próbuje odpowiadać. I to nie byle jak. Olga Tokarczuk w swojej literaturze, a tym samym w postrzeganiu świata, nie zadowala się bylejakością. Drąży, wwierca się, analizuje znajdując odpowiedzi, albo chociaż podpowiedzi. Tam gdzie inni już dawno stwierdziliby że nic się nie da zrobić, że tak chyba musi być, Olga Tokarczuk znajduje właściwsze wyjście z sytuacji. Często zaskakujące, nowe odkrywcze czy wręcz rewolucyjne. Ale tak mi się podoba – jej rozwiązania mi pasują, szkoda że raczej nie da się ich wcielić w życie. Bo czy jest możliwe dostanie się do krainy nazwanej przez pisarkę Heterotopią? Krainę, gdzie ludzie nie są uwikłani w płeć czy naród, ich życia nie warunkuje żaden z bogów, a ludzie są szczęśliwi mimo braku jakichkolwiek granic, obowiązków czy podziałów. Dobrze byłoby tam żyć...
Bardzo zabawny jest natomiast Mały stronniczy przewodnik po Polsce dla Niemców z racji wstąpienia do Unii Europejskiej, w którym Olga Tokarczuk umieszcza subiektywne, krótkie definicje pojęć odnoszących się do narodowej tożsamości Polaków. Powstał bardzo wiarygodnie brzmiący portret tychże...
Bardzo podoba mi się wnikliwa analiza wychodzącej mi uszami tragedii smoleńskiej. Każdy powinien przeczytać opis postawy tej „pisarki zakamuflowanej opcji niemieckiej”, jak nazwał Olgę Tokarczuk „pan prezes” pewnej wiadomo jakiej partii, gdy ta nie chciała wylewać łez i modlić się do jedynego właściwego boga w intencji brata tegoż (w wielkim skrócie). No więc, tak samo jak pisarka, twierdzę że każdy obchodzi żałobę na swój sposób, a przynajmniej powinien mieć taką możliwość.
Olga Tokarczuk pisze w sposób błyskotliwy, jasno i klarownie, bez zbędnych upiększaczy przelewa myśli i swoją wiedzę na papier. Niewątpliwie nieźle się przygotowuje zanim to zrobi, dzięki czemu jej prozę, czy to są eseje, czy mowy, powieści czy opowiadania, czyta się z poczuciem pochłaniania niezwykle dobrej, najwyższych lotów literatury.