John Irving
W jednej osobie
Prószyński i S-ka, 2012
W jednej osobie Johna Irvinga to opowieść Billy’ego Abotta,
który prowadzi nas przez swoją historię od czasów, gdy był piętnastoletnim chłopcem,
po jemu współczesne, gdy jest mężczyzną w podeszłym wieku, w pewnym sensie
podsumowującym swoje życie. Jest to historia bardzo intymna, opowiadająca o
biseksualnym pisarzu, który próbował, z dużym sukcesem, przejść przez życie
wybraną drogą bez wdawania się w utarte konwencje. Wszystko zaczyna się od
bibliotekarki z książnicy, do której chłopiec został przyprowadzony po pierwszą
lekturę. Pierwszą bardziej dorosłą, bo nie jest to chłopiec uczący się czytać,
a dojrzewający młody człowiek, który zaczyna dostrzegać czym jest miłość i
pożądanie. Wrażenie, jakie wywarła na nim bibliotekarka będzie miało poniekąd
wpływ na całe jego późniejsze życie, prawdopodobnie też na to, jakim będzie
człowiekiem. Już od tego momentu wiedział o dwóch rzeczach: że chce uprawiać
seks z panną Frost, i że chce być pisarzem (to drugie po przeczytaniu powieści
Dickensa, to pierwsze – po ujrzeniu bibliotekarki po raz pierwszy; uda mu się zrealizować oba pragnienia).
Całe szkolne życie chłopca, przeplatane wspomnieniami, jest
umiejscowione w domu jego matki (mieszczącym się w internacie szkoły, do której
uczęszczał), a przede wszystkim w miejscowym amatorskim teatrze, który skupiał
całą rodzinę chłopca – jego matka była suflerką, ojczym reżyserem, a
pozostała część rodziny aktorami. Sam Billy również. Także w teatrze, pod
pretekstem prób do różnych ról poznajemy przyjaciół bohatera – idącą z nim
przez całe życie Emily oraz towarzysza pierwszej zagranicznej i jednocześnie
dorosłej podróży Toma (będącego też jego kochankiem), a także dokuczającego im wszystkim Kittredge’a.
Rodzina Billy'ego ukrywa przed nim wiele tajemnic. Chociażby
to, kto jest jego ojcem. Później okaże się, że dużo więcej. Tymczasem poznajemy
kolejne losy bohatera po wyprowadzce z Vermont na studia, do Europy, wiedeńskie
podboje miłosne i niechęć przed pochwą, która kojarzy mu się, jeśli dobrze
pamiętam, z wielką aulą. Poznajemy jego kochanków i kochanki, wielkie miłości i
przelotne romanse.
Do pewnego momentu książkę czyta się z przyjemnością. Potem
jednak zaczyna przytłaczać fakt, że wszyscy po kolei okazują się gejami,
lesbijkami, transwestytami i transseksualistami (obojga płci) – zarówno
członkowie jego rodziny, jak i przyjaciele, znajomi, a nawet obiekt westchnień
i Billego, i Emily, i Toma – prześladujący ich zapaśnik szkolnej drużyny
Kittredge. Kolejną przytłaczającą rzeczą w tej książce było to, że w
odpowiednim czasie wszyscy zaczęli umierać na AIDS. No może nie tak wszyscy,
jak w przypadku orientacji seksualnej. I owszem, akurat akcja tej części
historii przypadła na lata, gdy AIDS w Stanach zbierało największe żniwo,
niemniej przytłacza to bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz