wtorek, 8 stycznia 2013

Normalność wg Irvinga w powieści "W jednej osobie"

John Irving
W jednej osobie
Prószyński i S-ka, 2012


W jednej osobie Johna Irvinga to opowieść Billy’ego Abotta, który prowadzi nas przez swoją historię od czasów, gdy był piętnastoletnim chłopcem, po jemu współczesne, gdy jest mężczyzną w podeszłym wieku, w pewnym sensie podsumowującym swoje życie. Jest to historia bardzo intymna, opowiadająca o biseksualnym pisarzu, który próbował, z dużym sukcesem, przejść przez życie wybraną drogą bez wdawania się w utarte konwencje. Wszystko zaczyna się od bibliotekarki z książnicy, do której chłopiec został przyprowadzony po pierwszą lekturę. Pierwszą bardziej dorosłą, bo nie jest to chłopiec uczący się czytać, a dojrzewający młody człowiek, który zaczyna dostrzegać czym jest miłość i pożądanie. Wrażenie, jakie wywarła na nim bibliotekarka będzie miało poniekąd wpływ na całe jego późniejsze życie, prawdopodobnie też na to, jakim będzie człowiekiem. Już od tego momentu wiedział o dwóch rzeczach: że chce uprawiać seks z panną Frost, i że chce być pisarzem (to drugie po przeczytaniu powieści Dickensa, to pierwsze – po ujrzeniu bibliotekarki po raz pierwszy; uda mu się zrealizować oba pragnienia).
Całe szkolne życie chłopca, przeplatane wspomnieniami, jest umiejscowione w domu jego matki (mieszczącym się w internacie szkoły, do której uczęszczał), a przede wszystkim w miejscowym amatorskim teatrze, który skupiał całą rodzinę chłopca – jego matka była suflerką, ojczym reżyserem, a pozostała część rodziny aktorami. Sam Billy również. Także w teatrze, pod pretekstem prób do różnych ról poznajemy przyjaciół bohatera – idącą z nim przez całe życie Emily oraz towarzysza pierwszej zagranicznej i jednocześnie dorosłej podróży Toma (będącego też jego kochankiem), a także dokuczającego im wszystkim Kittredge’a.
Rodzina Billy'ego ukrywa przed nim wiele tajemnic. Chociażby to, kto jest jego ojcem. Później okaże się, że dużo więcej. Tymczasem poznajemy kolejne losy bohatera po wyprowadzce z Vermont na studia, do Europy, wiedeńskie podboje miłosne i niechęć przed pochwą, która kojarzy mu się, jeśli dobrze pamiętam, z wielką aulą. Poznajemy jego kochanków i kochanki, wielkie miłości i przelotne romanse.
Do pewnego momentu książkę czyta się z przyjemnością. Potem jednak zaczyna przytłaczać fakt, że wszyscy po kolei okazują się gejami, lesbijkami, transwestytami i transseksualistami (obojga płci) – zarówno członkowie jego rodziny, jak i przyjaciele, znajomi, a nawet obiekt westchnień i Billego, i Emily, i Toma – prześladujący ich zapaśnik szkolnej drużyny Kittredge. Kolejną przytłaczającą rzeczą w tej książce było to, że w odpowiednim czasie wszyscy zaczęli umierać na AIDS. No może nie tak wszyscy, jak w przypadku orientacji seksualnej. I owszem, akurat akcja tej części historii przypadła na lata, gdy AIDS w Stanach zbierało największe żniwo, niemniej przytłacza to bardzo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz