piątek, 9 listopada 2012

Sezon maczet w Rwandzie

Jean Hatzfeld
Nagość życia, 2011
Sezon Maczet, 2012
Czarne



Czytałem te książki trochę z zapartym tchem, trochę ze zdziwieniem, a trochę z konsternacją. W 1994 roku miałem jakieś 13 lat, czyli nie tak mało – pamiętam całkiem dobrze wiele wydarzeń z tamtego okresu itp. Tym bardziej w głowie mi się nie mieści, że w cywilizowanych czasach, w dobie światłości, rozumu, nowoczesności gdzieś w Afryce, która nie jest dziś tak odległym lądem jak w wiekach dawniejszych, działy się i dzieją takie rzeczy jak ludobójstwo. Maczetami. Sąsiad sąsiada. Mąż żonę. Kolega kolegę. Kochanek kochankę. Bo byli Tutsi. Inna rasa  – to wystarczył, by dopuścić się nieludzkich czynów, robić to z pełnym przekonaniem słuszności i oczekiwać wynagrodzenia i uznania. Można mówić, że to prości, nawet dzicy ludzie, którzy mają zupełnie inne wartościowanie niż my. Ale oni nie byli sami, nie żyli sobie oderwani od świata i rzeczywistości, mieli władze, które zachęcały do takich czynów. Zastanawiające jest też to, że świat nie zareagował. Trzeba było wielu długich, zwłaszcza dla mordowanych, tygodni, by ktoś zareagował na te przerażające rzeczy dziejące się w Rwandzie. Przerażające jest też to, że do tej pory tak niewiele wiedziałem o tym...
W pierwszej kolejności czytałem Nagość życia, w której autor umieszcza opowieści trzynastu ocalałych z rzezi Tutsi. Według informacji zawartych w książce, ocalało ich tylko jeden na sześciu. Opowiadają o tym, jak ukrywali się na bagnach, jakie straszne rzeczy musieli oglądać – śmierć swoich rodziców, dzieci, rodzeństwa, innych bliskich, i to nie zwykła śmierć, a często w męczarniach wielogodzinnego konania. Jest to strasznie przygnębiająca książka, ale jednocześnie pouczająca. Te reportaże uświadamiają, że tak naprawdę nigdy nie można być niczego pewnym. Tutsi żyli obok Hutu jak sąsiad z sąsiadem, dzielili wspólny płot czy miedzę, chodzili do tych samych kościołów, razem spędzali wolny czas i pewnego dnia jedni stali się wrogami drugich. Śmiertelnymi wrogami.
Drugi zbiór reportaży, Sezon maczet, to z kolei zbiór wypowiedzi osób, które mordowały. Przerażające jest to, że ci ludzie, mimo odbywania kar i upływu czasu, nie widzą nic zległo w tym, co robili. Złe jest dla nich tylko to, że nie mogli dokończyć roboty (czyli ściąć wszystkich Tutsi)!! Trochę się zastanawiałem, czy powinienem czytać tę książkę, na tyle przerażające są dla mnie te opowieści, ostatecznie jednak przeczytałem do końca i jestem zszokowany. Postawą tych ludzi, którzy mordowali, swoją niewiedzą, a także postawą tych, którzy przeżyli. Oni naprawdę są w stanie wybaczyć swoim oprawcom. Ja nie byłbym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz