wtorek, 10 stycznia 2012

Witkowski w kryminale, czyli Drwal czy nie drwal

Michał Witkowski
Drwal
Świat Książki, 2011


Z Michałem Witkowskim, a w zasadzie z jego książkami mam tak, że niby mi się podobają, ale nie do końca. A w zasadzie Lubiewa nie przeczytałem (jeszcze), bo jakoś nie mogłem przez to przebrnąć. Potem było opowiadanie Trafieni ze zbioru opowiadań o AIDS i ono mi się spodobało, nawet mnie poruszyło. Fototapeta to samo. Bardzo dobrze się czytało, było o czym porozmawiać ze znajomymi. Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna Szczakowej z kolei podobała się chyba wszystkim tylko mnie nie bardzo. Jakoś nie lubię czytać w takim dziwnym języku (nawet już nie pamiętam, ale chyba była to gwara śląska, której nie znoszę). Margot jak dla mnie też nie za bardzo (ale ponoć się nie znam). Za to Drwal...
Fantastyczna książka, kryminał, który ponoć Witkowski tak bardzo chciał napisać. I dobrze że to zrobił, bo wyszło mu zazwyczaj dobrze. Nie jest to typowy kryminał typu mankelowskiego, których wielbicielem ani znawcą nie jestem. I dobrze – pewnie dlatego tak dobrze mi się czytało.
Początkowo akcja toczy się spokojnym rytmem, poznajemy (jeśli ktoś nie znał) lub zgłębiamy wiedzę o autorze, który jest głównym bohaterem, zapoznajemy się z okolicą, innymi bohaterami itd. Potem wszystko zaczyna „się dziać”, i dzieje się tak, że aż szkoda że już koniec.
Jest tu w zasadzie wszystko – morderstwo, intryga, wielka i niespełniona miłość, szantaż, gangsterzy, światek PRL-owskich VIP-ów oraz współczesne realia nadmorskich kurortów w których w odludnych lasach nasz bohater znalazł lokum u pewnego drwala...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz